piątek, 4 stycznia 2013

Popek - Monster [2013]

Popek i Goście - MONSTER

Oj, Popek, Popek. Co ja mam właściwie z Tobą zrobić? Sam już nie pamiętam kiedy Nasz Pop zaczął wspominać o tym, że ma w planie nagranie takiej a nie innej solowej płyty. Znienawidzony przez jednych jako propagator nurtu JP, pokochany przez gimbazę. All Eyez on Popek w momencie kiedy mianował się samozwańczym królem Albanii. Wytatuowane gałki oczne, wieszanie na hakach, skaryfikacje. Po tym co pisał na swoim fanpage'u wszyscy byli wręcz przekonani, że to prowokacja, że nikt nie może być takim pojebem. Może. Premiera była przekładana kilkakrotnie, podobno tylko Pezet ze swoim radiem wygrał w tej kategorii. Aż w końcu rok 2013 został otwarty MONSTEREM.

Okładka to śmieszna sprawa, jakbyście pokazali ją komuś kto mieszkał po kamieniem przez ostatni rok powiedziałby pic na wode, fotomontaż.


     

Nie, kurwa, kolo - to morda artysty. No trochę kolory zmienione pewnie w Picasie, tzn. strzelałem, że w Picasie.

Startuję z płytą i zaskakuje mnie od razu kurewsko mocny bit, bardzo fajny refren i Londyn na bicie. 'Be Yourself'. Popka wersy stety-niestety nie są już kopalnią Wujek beki, nie są arcydziełem flow, dalej zostają kwadratowe, ale w porównaniu do poprzednich produkcji Popka są S-Ł-U-C-H-A-L-N-E. Nie wiem w sumie co Król Albanii ma ciągle do zapachu pizdy. Bardziej od jego zwrotek podobają mi się jakieś pojedyncze wstawki w bit, niektóre przewijki, które nie są zwrotkami - trochę smutne.

Dziwna sprawa Hijacka - właściwie lubię gościa flow, w ogóle nie wiem czemu płyta nie nazywa się Popek feat. Hijack. Trzy numery pod rząd - Hijack to, Hijack tamto. Wierny jak Robin przy Batmanie, jak Żary przy Wilku. W języku polskim to tylko pomocnik, paź, ale skoro płyta mocno pachnie Londynem możemy go dumnie nazwać Sidekickiem bo koleś daje radę od czasu do czasu.

Strasznie propsuje wstawkę ze Wściekłych Psów, bo uwielbiam ten film tylko nie rozumiem intencji wstawienia tam tego. Nie wiem czy dawno nie widziałem tego filmu i zapomniałem o co w nim chodziło, czy ktoś miał inną interpretacje.

"Jeszcze Firma nie zginęła" - a szkoda bo refren z bitu chyba wypada.

"Pain be my guest" - to hardkorowy numer i nawet tak brzmi. I chyba najfajniejsze w tym wszystkim jest to, że ten kawałek jest prawdziwy, widzieliśmy filmik jak Wariat się wiesza na hakach. Jak dla mnie normalnie te wersy byłyby śmieszne, ale czuje emocje w tym numerze. Ciężko przejść obojętnie. Na plus, serio. Jestem jebnięty?

"We Party Hard We Never Rest" - pierwszy gościu mi podchodzi, ale to i tak sprawa bitu, każdy na nim mógłby być prosem. I tutaj Popek pokazuję jak spierdolone wersy można wrzucić na bit. Mocno mi to przypomina "Łuk" Firmy, który jest cytowany wśród moich znajomych za każdym razem kiedy mamy bekę z polskich rapów. Ważną lekcją zdejmować kondomy po pójściu w zug w ekipą Popka, jak rororozpieralacie hajs gwałcąc kredytowe karty, bo żona może ją znaleźć na waszym penis. Nie wiem, która wersja mi się bardziej podoba, ale przyjemny numer.

Sobota i Rena to bracia? tfu, rodzeństwo? Nędznie.

"Kto nie ryzykuje, Szampana nie pije" - wiecie przepierdalam się przez tę płytę lekko wkurwiony, bo 3/4 to gniot po prostu i opcja ciary jest grana. Wjeżdża Paluch, a on na takich bitach się czuje jak ryba w głowie. Pop nawet mnie nie rozprosił. Niespodzianka płyty, Sokół, co za wejście, zabawa z flow, z tekstem. Zjadł płytę zwrotą.

Czekałem jeszcze na Słonia, no niestety, odjebał chyba zwrotę na odpierdol. Myślę, że bit mu w ogóle nie przypasował, ale zaprosili to nagrał. Nic więcej dodać nie mogę.

Podsumowując Popek mnie zaskoczył, odnotował progres, płyta pachnie Londynem, fajne gościnne występy. Bity rozjebały system. Król Albanii niestety najgorzej na płycie, ale, kurwa, lubię tego wariata. To coś jak wokalista pankowej kapeli, kogo obchodzi jak on śpiewa? Koleś ma charyzmę, kilka numerów świetnych do auta, numer z Sokołem i Paluchem wpada na moją playlistę. Dzieciaki i tak mu złoto załatwią, a niech ma!

OCENA 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz